poniedziałek, 12 września 2011

życie codzienne cz.1

'ooo, widzę, że nowy dzień wstaaaał. suuuuper. miło, że znów jesteście tutaj ludzie, poświęciliście swój czas, na to by posłuchać sobie GrubSona. taaak jest ! szczery przekaz, dzień dobry - dobry wieczór!' - obudziła mnie nuta Iwańcy. z niechęcią wyciągnęłam telefon, który leżał pod poduszką i wyłączyłam budzik, aby nie obudzić mamy, która spała w sąsiednim pokoju. kompletnie nie chciało mi się wstawać z łóżka. nawet słońce nie dało mi tej energii, aby wyjść z domu. i co z tego, że do szkoły? ważne, że z domu. odkryłam się, usiadłam na łóżku i przetarłam oczy. popatrzyłam się w okno, za którym było widać monotonny krajobraz. znałam go na pamięć. witał mnie codziennie od 14 lat. dzisiaj nie miałam ochoty na niego patrzeć, więc podeszłam do szaf,. otworzyłam ją i nieprzytomnym wzrokiem zaczęłam zastanawiać się co dziś na siebie włożyć. prawdę mówiąc, myślami byłam o wiele dalej, niż w mojej garderobie. w sumie sama nie wiem o czym myślałam. po głębszym zastanowieniu śmiało mogę stwierdzić, że nawet nie chcę wiedzieć, bo pewnie nic sensownego to nie było. ale czy to ma teraz jakieś zaczenie? po 15 min. zdecydowałam się na szarą koszulkę, na której była narysowana wieża eiffla. kochałam paryż, więc nawet mega zły humor nie powstrzymałby mnie od kupna tej bluzki. wyciągnęłam też szare rurki i conversy. ubrałam się dość szybko, bo zrobiło się mega późno. otworzyłam drzwi od pokoju i zbiegłam po schodach na dół.
- sieeema - rzuciłam do kuzyna, który równie zaspany i nieogarnięty jak ja, siedział na kanapie i patrzył się w jakże 'cudowną ścianę', która 'jest godna zainteresowania'.
-no cześć. - odpowiedział, nie odwracając wzroku.
stanęłam w drzwiach, chwilę się na niego popatrzyłam, nie wiem po co, ale popatrzyłam i poszłam do kuchni. wyciągnęłam z lodówki mleko, z szafki kukurydziane płatki i miskę. zrobiłam śniadanie, ale go nie zjadłam. norma. następnie skierowałam się do łazienki. umyłam zęby, przepłukałam twarz zimną wodą i wyprostowałam włosy. poszłam na górę po plecak i wyszłam z domu. założyłam na uszy słuchawki, w których jak zwykle leciał GrubSon i poszłam.
- buuuuu, kuuurwa! - krzyknęła koleżanka, wyjmując mi słuchawkę z ucha.
- ja pierdole!!! czy ty kiedykolwiek zmądrzejesz ? - wydarłam się, szturchając ją.
- może trochę ciszej, co? facet od wf za nami idzie. - poinformowała mnie.
odwróciłam się, aby zobaczyć czy mówi prawdę.
- i chuj mnie to obchodzi.
- co tam? jak się spało ? - zapytała.
- spoko, ale nie rozumiem po co o to pytasz.
- ja w sumie też nie, ale ok, nie ważne.
i na tym skończyła się nasza rozmowa. ani mi ani jej nie bardzo chciało się rozmawiać. weszliśmy do szkoły, witając się z dziewczynami.
-hej - usłyszałam nagle cichy i niewinny głos. odwróciłam się w stronę, z której dochodził. zobaczyłam chłopaka, z którym spędziłam ostatnie kilka dni.
- cześć . - odpowiedziałam, uśmiechając się.

7 komentarzy: