wtorek, 13 września 2011

życie codzienne cz.2

podeszłam do niego i weszliśmy razem do szkoły.
- gdzie masz lekcję ? - zapytał Mateusz.
- polski. - odpowiedziałam.
- nie pytałem co, tylko gdzie, ale ok, pod 12, rozumiem, to chodź, pójdę z tobą - stwierdził.
nic nie odpowiedziałam. po moim zachowaniu, mogłam stwierdzić, że nie mam humoru, ale czy aby na pewno? może po prostu jeszcze nie do końca się obudziłam czy coś? nie ważne. w każdym razie, zachowywałam się inaczej niż dotychczas. nic dziwnego. w końcu Oscar wyjechał. wyjechał bez pożegnania. dlaczego? nie wiem. jego ostatnie słowa skierowane do mnie wypowiedział pod moim domem, kiedy czekałam na Anię i przypadkowo się na niego natknęłam. mówił wtedy, że zadzwoni jak przyjdzie z grila, który był  jeden ogródek dalej od mojego. zostałam na niego zaproszona, ale nie miałam ochoty tam siedzieć. nie ze względu na to, że po prostu mi się nie chciało, tylko ze względu na towarzystwo. zdecydowanie mi nie odpowiadało, więc grzecznie odmówiłam, aby nikogo nie urazić. wracając do tego, że miał zadzwonić, nie zadzwonił.od tamtej pory nie mam z nim żadnego kontaktu. nie wiem co się stało i co w niego wstąpiło. zdziwiło mnie też to, że kiedy odszedł na chwilę od towarzystwa na tej całej 'imprezie', o której wyżej wspomniałam, aby pójść po kumpla, nic do mnie nie powiedział, mimo, że mnie zauważył. trudno byłoby nie zauważyć, skoro siedziałam na swoim podwórko, koło którego przechodził. no ale mniejsza. nie będę prowadziła głębszych refleksji na ten temat, bo dojdę do wniosków, do których nie chcę dość. poza tym, mogą one być błędne.
- haaaaaalooooo ! - krzyknął Mateusz, machając mi rękoma przed oczami. - ziemia do Darii ! właśnie zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcję i piąty raz z rzędu powtarzam ci, że muszę już iść, bo nie chcę się spóźnić, więc mogłabyś mi odpowiedzieć na pytanie, które ci zadałem już kilka razy?
- jakie pytanie ? - zapytałam zdezorientowana.
- booże, dziewczyno, o czym ty myślisz ? jesteśmy w szkole, pod klasą, zaczęła się lekcja, a my jako jedyni stoimy jeszcze na korytarzu, próbując się dogadać, ale nie bardzo nam to wychodzi, bo odleciałaś na chwilę od rzeczywistości - powiedział jednym tchem.
- zapewniam cię, że gdybyś skrócił swoją wypowiedź, którą przed chwilą mi wygłosiłeś, odpowiedziałabym ci na pytanie już dawno, bo zdążyłbyś je powtórzyć.
- dobra, nie ważne. chciałem tylko wiedzieć, co masz po tej lekcji ? chyba, że nie chcesz, żebym przychodził, bo wolisz rozmyślać o... chuj wie czym. - powiedział poirytowany, przewracając oczyma.
- nie zaczynaj ! historię mam. - poinformowałam go, po czym otworzyłam drzwi do klasy, w której miałam lekcję. - dzień dobry, przepraszam za spóźnienie - skierowałam się do nauczycielki.
- dobrze, siadaj, już nawet nie chcę wiedzieć, gdzie byłaś, z kim i co robiłaś - mówiła, patrząc na mnie kontem oka.
po tym komentarzu, stwierdziłam, że polonistka tak samo, jak ja nie ma humoru, więc zignorowałam to co powiedziała i się nie odezwałam. odwróciłam głowę w stronę okna.
- a jeśli coś mu ktoś nagadał, a on w to uwierzył. nie, to nie możliwe, przecież on nigdy nie był łatwowierny. a może...
- Daria ! - krzyknęła nauczycielka, przerywając mi rozmyślenia o Oskarze.
- przepraszam, zamyśliłam się.
- zauważyłam. przeczytaj notatkę z tablicy, przepisz ją i zrób zadanie 4 ze strony 15 - poprosiła.
dopiero teraz przypomniałam sobie, że nie wyciągnęłam książki i zeszytu z plecaka, więc sięgnęłam po nie. otworzyłam na odpowiedniej stronie i zrobiłam to co kazała.
- dzwonek, do widzenia, ciąg dalszy dzisiejszego tematu nastąpi jutro - powiedziała nauczycielka i wyszliśmy z klasy.

2 komentarze:

  1. no zajebiste;d normalnie czytac sie chce;d pisz dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. świetnie piszesz :*

    OdpowiedzUsuń