środa, 14 września 2011

życie codzienne cz.3

kolejne lekcje strasznie się ciągnęły, ale w końcu doczekałam się ostatniego dzwonka. pożegnałam się ze znajomymi i wyszłam ze szkoły.
- ej , daria ! poczekaj chwilę - zawołał kolega.
- no co jest ? - zatrzymałam się i obróciłam w jego stronę.
- ja już skończyłem lekcje, została ostatnia, ale to świetlica, nie chce mi się na niej siedzieć. idziemy na frugo ? - zaproponował.
- spoko, możemy iść. i tak nie mam żadnych innych planów - zgodziłam się i ruszyliśmy w stronę biedronki.
przez drogę wymieniliśmy kilka zdań. rozmowa nie była zbyt ciekawa, a bynajmniej według mnie.
- wchodzisz ze mną, czy mam sam wejść ? - zapytał.
- idź sam, ja tu poczekam.
- ok, jakie chcesz ?
- czarne - odpowiedziałam, zakładając na uszy słuchawki.
nagle poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia. obróciłam się.
- oo siema. co ty tu robisz ? - zwróciłam się z tym pytaniem do kamila, witając się żółwikiem.
- nooo cześć młoda. a przyszedłem z kolegą na małe zakupy. a ty co ? z lekcji się urwałaś ?
- nie, ja już jestem po lekcjach, buhaj ( ksywka kolegi, który zaprosił mnie na frugo ) się urwał - poinformowałam kamila.
- a no chyba że tak. fajne masz trampki, gdzie kupiłaś ? - zapytał, patrząc się na moje buty.
- w go sporcie w jeleniej .
- były męskie ?
- nie. byłam z oscarem wtedy i też właśnie patrzał na conversy, ale niestety nie było.
- uuu, to szkoda. on już wyjechał ?
- tak - powiedziałam, spuszczając głowę w dół.
tą niezręczną dla mnie chwilę, przerwał buhaj wychodząc z biedronki .
- nie było frugo, kupiłem grześki, masz - mówił, podając mi wafelka.
- siema - zwrócił się do kamila.
- eloo - odpowiedział. - to ja się zwijam, nie będę wam przeszkadzał, heej. a my się daria jeszcze zgadamy na jakąś sesję czy coś - pożegnał się i poszedł.
- gdzie idziemy ? - zapytałam buhaja.
- nie wiem, a gdzie chcesz?
- gdziekolwiek, możemy iść koło sceny.
- ok, chodź. ja długo nie będę z tobą siedział, bo zwijam się na lekcję.
- no ok, ok. - zgodziłam się.
po krótkim czasie, powiedział, że musi iść, więc poszliśmy w swoje strony. ja do domu, on do szkoły. idąc, minęłam podwórko oscara. odwróciłam wzrok w tamtą stronę. samochodu nie było. pojechali. teraz już byłam tego pewna w 100%. w mojej głowie ponownie pojawiły się pytania, dlaczego się nie pożegnał ? dlaczego w ostatni dzień tak dziwnie się zachowywałam ? nie potrafiłam na nie odpowiedzieć. nawet nie próbowałam. starałam się o tym wszystkim nie myśleć, ale kompletnie mi to nie wychodziło. kiedy byłam już przed swoim domem, pociągnęłam za klamkę, aby wejść do budynku. drzwi było zamknięte, więc zadzwoniłam. otworzyła babcia.
- cześć, jak tam było w szkole ? - przywitała mnie promiennym uśmiechem na twarzy.
- hej. dobrze - odpowiedziałam, sztucznie się do niej uśmiechając.
- był po ciebie oscar ?
- nie, nie był. nie ma samochodu na ogródku, więc pewnie już pojechał.
- jak wracałam z miasta, to widziałam, że jadą w stronę Złotoryi, ale nie sądziłam, że już wyjeżdżają do Hiszpanii i to bez żadnego pożegnania - powiedziała zdziwiona.
- no cóż, życie. co na obiad ? - zmieniłam temat.
- pierogi, nałożyć ci ? - zapytała.
- tak, możesz. ja tylko odniosę plecak na górę i się trochę ogarnę.
- dobrze, za 10 min przyjdź - poprosiła.
poszłam do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. plecak rzuciłam w kąt i położyłam się na łóżko. mama z pracy jeszcze nie przyszła, więc miałam chwilę czasu, aby pobyć sama i pomyśleć. o czym? nie wiem. o wszystkim. tak po prostu. zamknęłam oczy i odpłynęłam.
- daaria, obudź się - usłyszałam.
- o boże, ja usnęłam ? która godzina ? - zapytałam zdziwiona, szybko siadając na łóżku.
- 18, a ty jeszcze nie zjadłaś obiadu, ani nie odrobiłaś lekcji.
- mamo, spokojnie, nie mam nic zadane, a obiad, w sumie to kolację, mogę zjeść teraz. nawet nie wiem kiedy usnęłam. babcia mogła mnie obudzić - mówiłam poirytowana.
- powiedziała mi, że za słodko spałaś .
- yyy, aha, fajne wiedzieć - odpowiedziałam, schodząc na dół.
zrobiłam sobie tylko jedną kromkę, gdyż kompletnie straciłam apetyt. nie miałam ochoty nawet na zupę grzybową, która jest moim ulubionym daniem. później wzięłam ręcznik, piżamę i poszłam wziąć szybki prysznic. jedyne na co miałam ochotę, to na spanie. tylko ono pozwalało oderwać mi się na chwilę od rzeczywistości.

3 komentarze: